Kalisko-Ostrowski Klub Fajki 2010

W poszukiwaniu krakowskich pip!

Przełom kwietnia i maja stanowi tradycyjny moment wybywania z domów, zażywania świeżego powietrza czy uskuteczniania tajemnej sztuki grilla idealnego. Czy mógł nadarzyć się więc lepszy moment, na odwiedzenie królewskiego miasta Kraków w celach turystyczno-krajoznawczych? Pewnie tak, ale czterodniowy wypad do grodu Kraka udał się nam wyśmienicie.

024.jpeg

Założenie było proste i z góry nawet niezbyt długo planowane – jedziemy delegacją prezydencką pozwiedzać, spotkać się z fajkowymi znajomymi i wyjrzeć z domów po długiej fali obostrzeń epidemicznych. Krótkie typowanie muzeów, które chcemy obejrzeć, przegląd dostępnych jeszcze w okresie długoweekendowym miejsc noclegowych… i traf chciał, że łączymy jedno z drugim – nocleg w pokojach gościnnych Muzeum Archeologicznego w Krakowie! Miejscówka wspaniała – cały krakowski Rynek w zasięgu ręki. Już tylko bilety na pociąg, fajki w bagaż podręczny i komu w drogę i te pe…

Zaczęło się pozwem. Maszynistę poniosło, a cały skład znalazł się na peronie Kraków Główny przeszło kwadrans przed czasem. Skomplikowało to cały misterny plan ukuty przez prezydenta Pierwszej Krakowskiej Loży Fajki, by powitać nas już na wyjściu z wagonu… Szczęściem żyjemy w czasach telefonii komórkowej, wiec zlokalizowanie się na terenie przyległej do dworca galerii handlowej nie było problemem. Na domiar szczęścia wpadła na nas koleżanka Małgorzata, choć już w ferworze przygotowań do weekendowego wyjazdu poza Kraków. Kolega Marek, po zwyzywaniu na czym stoi to PKP, by przyjeżdżać przed czasem, powlókł nas objuczonych bagażami w sobie tylko znanym kierunku…

A tam melex… Później rajd na Rynek diabelskim, elektrycznym środkiem transportu. Pierwszy wiraż – bagaż już zaczął zwiedzać sławetny krakowski bruk! Ale bez szkód w ludziach i w wiezionych dobrach, docieramy do Muzeum, instalujemy się w ascetycznych, acz wygodnych pokoikach (jak to na archeologiczną bazę przystało!) i ruszamy w trasę, której kresu strach było upatrywać w tak wczesnej godzinie…

001.jpg

Prezydent IKLF i prezydent KOKF2010 w ogródku pubu "Re".

Krakowski Rynek przywitał nas umiarkowanym ściskiem, klasycznymi tańcami i zapiekaną kaszą z kruszką wieprzową (bardzo zacna nawiasem mówiąc!). Planowe spotkanie z prezydentem Markiem oraz niespodziewane z kolegą kanclerzem Piotrem przeniosło nas do obleganego ogródka pubu „Re” - zwyczajowego miejsca spotkań Krakowskiej Loży w okresie ciepłym. Z czasem dołączył też kolega Szymon, myślami uganiający się już za flądrami i belonami po trójmiejskich plażach. Co tu dużo mówić, była lipa. I to lipa kwitnąca, suto opadająca na wszystkich spokojnie czy też nerwowo spożywających wszelkie dobro serwowane przez pub. A drzewo to imponujących rozmiarów, warto nadmienić, bo rozpychające się pomiędzy wysokimi kamienicami w pogoni za promieniami słońca. Następnie Bracka, choć tym razem nie padał deszcz, a tam spotkanie z Jaremą z Kijowskiego Klubu Fajki. Nim się spostrzegliśmy, już zasiadaliśmy w królestwie i gabinecie osobliwości Marka, goszcząc się tak i degustując lokalne frykasy do późnych godzin nocnych.

002.jpeg

Lokal "Bracka" na Brackiej - spotkanie z Kolegami z IKLF (Piotrem, Markiem i Szymonem) oraz Jaremą z Kijowskiego Klubu Fajki.

Kolejne dni upływały na zgrabnej równowadze zażywania kultury, sztuki i przyjemności z tytoniową nutą na czele. By nie wymieniać wszystkich atrakcji chronologicznie, nadmienię tylko odwiedziny w Pałacu Czartoryskich, wraz z ichniejszym Arsenałem, w Gabinecie Numizmatycznym imienia Emeryka Hutten-Czapskiego, w Domu Jana Matejki oraz w Muzeum pod płytą krakowskiego Rynku. Mieszkając na terenie Muzeum Archeologicznego nie sposób było zahaczyć również o ichniejsze wystawy. Trudno przecenić wrażenia z wizyty u Czartoryskich – to klasa sama w sobie. Możność popatrzenia sobie w półcieniu na fascynujące detale Damy z grasiczką, wróć! Z gronostajem, choć często mylonym gatunkowo… Natłok sztuki i kultury aż zapierał dech w piersi, zasychał ślinę w gardle i skutecznie drażnił kosmki żołądka, by trafić wreszcie do pozycji z punktu widzenia nazewnictwa wręcz obowiązkowej…

003.jpg

"Dama z ..." - ładną chwilę spędziliśmy w zaciemnionej sali, wgapiając się w obraz.

004.jpg

U Czartoryskich znaleźliśmy tarkę do tabaki

005.jpg

i tabakierki.

006.jpg

Były również fajki na obrazach np. "W wartowni" Anthonie Palamedesza (tutaj znalazłem dwie), jedna leży na ziemi ...

007.jpg

drugą dzierży w dłoni mężczyzna.

008.jpg

Podobnie rzecz się ma na obrazie "Koncert na trąbce" Palamedesza.

011.jpg

Na obrazie Thomasa Heeremansa "Krajobraz letni" są dwie fajki ...

012.jpg

jedną trzyma mężczyzna w łódce ...

013.jpg

drugą pali mężczyzna stojący wśród ludzi na nabrzeżu.

014.jpg

U Hutten-Czapskiego można zobaczyć spory zbiór srebrnych i złotych monet oraz wyrobów sztuki medalierskiej - tutaj mała złota tzw. "Sówka" ...

016.jpg

galboty pełne medali ...

017.jpg

ale także papiery wartościowe, tutaj banknoty polskie, które były emitowane już po wybuchu IIWŚ (we Francji, później w Angli i USA), lecz z datą wsteczną 15 sierpnia lub 20 sierpnia 1939 ...

017a.jpg

wśród nich 500zł z rybakiem palącym fajkę.

018.jpg

I coś o czym zapomniałem napisać w "Pykadełku" ... tabakierki z medalami zdobiącymi wieczka. I tyleż było tych fajek i tabacianów ...

Restauracja „Pod złotą pipą”, pozwoliła nam odkryć kolejne znaczenie tego szeroko rozumianego słowa. Złotą pipą okazał się bowiem nalewak do piwa, wykonany z mosiądzu.

024.jpeg

Po wyjściu z Domu Jana Matejki wdepnęliśmy "Pod złotą pipę"

Raz jeszcze udało się nam przysiąść, tym razem w szerszym gronie i nieco spokojniejszym miejscu. Niedzielne spotkanie przy fajce odbyliśmy w piwnicy pubu „Re”, gdzie poza naszą dwójką zasiedli Marek, Irek, Tadeusz oraz Jeremi z siostrą i małżonką.

019.jpg

020.jpeg

021.jpeg

W piwnicznej atmosferze pubu "Re".

Maraton kulturalny kończyła wizyta w Synagodze Starej na krakowskim Kazimierzu, poprzedzona degustacją Zestawu pana Rysia w niewielkim ogródku restauracji „Ulica Krokodyli”. Pomijając zachowanie niektórych gości tej niewielkiej kawiarni, spędziliśmy całkiem uroczo te kilkadziesiąt minut dzielące nas od godziny rezerwacji biletu… Tylko po to by odkryć, że poniedziałek jest dniem niebiletowanym i wchodzić można jak się przyjdzie! Panie Rysiu, zdrowie!, bo zestaw skutecznie umilił nam przedpołudniową posiadówkę.

026.jpg

W drodze na Kazimierz - to tak w związku ze wspomnianym przez Sebastiana maratonem :)

027.jpg

Było pysznie :)

Poniedziałkowym popołudniem zostaliśmy rzewnie pożegnani przez Marka… zarówno na peronie jak i w wagonie pociągu. Podróż szczęśliwie przebiegła bez kolejnych wstrząsów poznawczych (w drodze do Krakowa Maciej został zadziwiony sposobem czytania Mangi przez współtowarzyszkę podróży i pomimo rozbudowanych dywagacji nie potrafił pojąć, jak można czytać książkę w ten właśnie sposób?!). Z Krakowa zabraliśmy masę fantastycznych wspomnień, nagromadzenie pozytywnej energii, częściowo wywołanej wspaniałą pogodą, artefakty historii tytoniowej oraz paczki kabanosów z Kleparza… nie pytajcie o szczegóły. A podróżowali i zwiedzali – Sebastian z Maćkiem!

022.jpg

Może wiele tych fajek i tabacianów nie wyśledziliśmy, ale za to może jakieś inspiracje do kołkorobienia się zaszczepiły, bo Maćkowi takie figurki składane w egipskich grobowcach ...

025.jpg

oraz takie rękojeści noży, kojarzyły się z fajkowymi ubijaczami :)

tekst: Sebastian Nowak / zdjęcia: w większości Maciej Maciejewski

Facebook FanBox